Dawno dawno temu, za górami, za lasami, żyła sobie mała dziewczynka. Miała na imię Zosia. Od najmłodszych lat pracowała w gospodarstwie rolnym swoich rodziców. Czuła się bardzo kochana i doceniana. Dostawała drobne pieniążki na swoje wydatki i mogła pracować w dogodnych dla siebie godzinach. Nie wykonywała ciężkich prac. Zbierała owoce i warzywa na polu, czasem kosiła trawę i sadziła nowe rośliny. Była bardzo szczęśliwa. Jednak sielanka nie może trwać wiecznie. Zosia szybko dorastała i stawała się młodą kobietą. Z rodzicami mieszkali na wsi, gdzie nie było zbyt dużych perspektyw rozwoju.
Po skończeniu lokalnego liceum dziewczynka postanowiła wyjechać na studia do Warszawy. Złożyła odpowiednie papiery i czekała na wynik rekrutacji. Nie miała zbyt wielkich nadziei. Matura nie poszła jej rewelacyjnie, bo zamiast nauką była zajęta innymi sprawami. W tym też okresie poznała swojego pierwszego chłopaka, w którym była szaleńczo zakochana. Liczyła, że wyjedzie do stolicy razem z nią. Na początku lipca do domu przyszedł list. Mama nie chciała otwierać go bez córki, więc poczekała aż wróci wieczorem do domu.
Zosia po spotkaniu z ukochanym wróciła cała w skowronkach. Była dobrej myśli. Otworzyła list i przeczytała, że dostała się na studia pedagogiczne. To było spełnienie jej marzeń. Od zawsze marzyła o pracy w przedszkolu. Nadszedł więc czas pakowania i szukania mieszkania. Zosia od początku była przygotowana na to, że będzie musiała podjąć pracę dorywczą w Warszawie. Rodzice zarabiali dobrze, ale utrzymanie domu rodzinnego i mieszkania w stolicy przekraczało ich możliwości finansowe. Zosia nie miała im tego za złe, cieszyła się, że w ogóle dostała taką szansę od życia. Na początku września dziewczyna miała już wynajęte mieszkanie i przeprowadzała się.
Zwożenie wszystkich rzeczy było trudniejsze niż się na początku wydawało, ale wszystko poszło w miarę sprawnie. Wtedy przyszedł czas na poszukiwanie pracy. Zosia przeglądnęła ogłoszenia w lokalnej gazecie i internecie. Do paru firm wysłała CV, jednak odpowiedziały jej jedynie restauracje. Stwierdziła, że nie boi się pracy fizycznej, więc na pierwszą rozmowę wybrała stanowisko kelnerki w pizzerii. Rozmowa przebiegała w przyjemnej atmosferze. Zosi odpowiadało wynagrodzenie i zakres obowiązków. Problemy zaczęły się przy ustalaniu grafiku i długości zmian.
Na 12 godzin pracy ile wolnego czasu mogła dostać na przerwę?
I czy musiała pracować codziennie? Okazało się, że dwunastogodzinny dzień pracy to minimum, które trzeba wyrobić każdego dnia. W całym tygodniu przysługiwał tylko jeden dzień wolnego, a w czasie pracy przysługiwała jedna przerwa piętnastominutowa. Niestety we wszystkich innych restauracjach odwołali jej rozmowy kwalifikacyjne, bo kogoś znaleźli. Mimo trudności, Zosia postanowiła podjąć tę pracę. Tego samego dnia przeszła krótkie szkolenie, aby już następnego zacząć normalnie zarabiać.
Wróciła do domu i postanowiła się położyć. Od jutra zaczyna się ciężki okres. Nawet nie miała czasu zadzwonić do swojego chłopaka. Zobaczyła tylko ukradkiem na rozmowie, że przysłał jej wiadomość sms, że przyjedzie za tydzień. Musiała mu odpisać, że nie da rady, ponieważ całymi dniami pracuje. Wolne dostała we wtorek, a wtedy jej chłopak pracował. Mógł przyjechać tylko w weekend. Zosia nie była zbyt szczęśliwa. Liczyła, że w całej tej sytuacji będzie ją wspierał.
On tylko zadzwonił i zrobił jej awanturę, że ledwo wyjechała, a już nie ma czasu. Jej też to nie odpowiadało, ale pomyślała, że im więcej zarobi teraz, tym mniej będzie musiała pracować w czasie roku akademickiego. Rodzice poparli ją w tej decyzji i oczekiwała tego samego od ukochanego. On jednak nie dał jej wsparcia jakiego oczekiwała. Dziewczynie było smutno, zaczęła nawet żałować, że przyjechała do Warszawy. Studia jeszcze się nie rozpoczęły, a ona już czuła się okropnie zmęczona i samotna. Następnego dnia poszła na rano do pracy.
Ubrała długie czarne spodnie i firmową koszulkę. Od samego rana okazało się, że atmosfera nie jest tak miła jak wczoraj. Wszyscy krzątali się w pośpiechu, a kierowniczka co chwilę krzyczała. Zosia pomyślała, że pewnie ma zły humor, ale sytuacja nie zmieniła się wcale do końca dnia. Dziewczyna oberwała kilka razy za brak znajomości menu i za brak uśmiechu. Jednak kto chciałby się uśmiechać, gdy wokół panuje tak grobowa atmosfera? Zosia nie tak to sobie wyobrażała. Jej marzenia o Warszawie legły w jednym momencie w gruzach. Dziewczyna zamarzyła o powrocie do domu, do rodziny. O bezpieczeństwie i miłości jakich tu nie doświadczyła.